PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=157059}

Zakochani widzą słonie

Voksne mennesker
7,0 10 818
ocen
7,0 10 1 10818
6,8 5
ocen krytyków
Zakochani widzą słonie
powrót do forum filmu Zakochani widzą słonie

Pomiędzy Jarmushem a "kinem czeskim", pomiędzy przykuwającą opowieścią o niczym, a lekkością i trafnym zmysłem obserwacji bez zbędnego nadbudowania rzeczywistości.

"Zakochani widzą słonie" to kolejna z serii produkcji "o niczym" jaka jest plagą współczesnych młodych twórców próbujących uciekać od komercyjnego zaszufladkowania, a tym samym powiedzieć coś istotnego o sobie (?). Tym samym tworzą kino, czego przykładem najnowszy film Dagur Kari, które nie zaspokaja ani wybrednych wyjadaczy multipleksowych smakołyków (brak jednolitej spajającej osi wydarzeń, niedookreśleni bohaterowie-dziwacy oraz oczywiście ta wszechobecna czerń i biel;), ani wysublimowane gusta wyższych sfer (banalne i trącące myszką przesłanie - np. wątek sędziego - oraz nierówny absurd i wynikający z niego komizm nijak mają się do rzeczywistości, więc śmiech często wydaje się pustym, a wręcz przygnębiającym, mimo budujących i pełnych wyrazu sympatii reżysera dla bohaterów, komentarzem do tego co widać na ekranie). Po raz kolejny twórca (i jemu podobni) udowadniają (chce udowodnić), że dzisiejsze czasy nie są dobre do opowiadania wielkich historii i poruszania istotnych spraw. Skupianie się na małym wycinku niesprecyzowanej rzeczywistości dalekiej od polityki i 'świateł wielkiego miasta', przy próbie nadania wartości utraconemu zewu natury i zwiazanej z nią pierwotności oraz bliskości z ziemią, jej dobrami został po raz kolejny przekazany w sposób mało przekonujący, a wręcz utopijny czy bajkowy do zrealizowania dla współczesnego młodego mieszczucha. To wszystko podane w sosie składającym się z bohaterów obsesyjnie zamkniętych na innych przez swoje fobie, marzenia, zdziwaczenia, składa się na zlepek wydarzeń które nie angażuja widza, pozostawiając uczucie pustki ziejącej z ekranu zaraz po zakończeniu seansu.

P.S. Pewne "duże zwierze" pojawiające się w zakończeniu Warszawy Dariusza Gajewskiego o wiele bardziej mnie przekonuje w kontekście całości niż stadko słoni przemaszerowujące w środku filmu i będące zaledwie jednym z gagów filmu Kari.

ocenił(a) film na 7
Morolg

Chyba trochę na siłę ta analiza. Ja bym ostatnie zdanie, wyłączając P.S.
...Ja to zdanie odczytuję jako pozytyw.

ocenił(a) film na 4
miha

Cześć.

Gdy ją teraz przeczytałem, tez uważam że jest do kitu - nic nie rozumiem ;) Może nie do końca. Za to przypomniało mi to stan w jakim ją pisałem, a było to zaraz po obejrzeniu filmu. Jest to ten rodzaj kina, który wchodzi w kontakt z widzem w nienachalny sposób, zapraszając do wspólnego przeżycia seansu. Reżyser nie wykorzystuje w pełni swojej władzy nad unieruchomionym przed ekranem człekiem. To w końcu ten rodzaj kina-atmosfery, który w większym stopniu liczy na Twój nastrój, otwartość i wyrozumiałość niż reżyserzy-wielcy-odkrywcy, którzy przyciągają uwagę zaskakując, odsłaniając nieznane zakątki świata i rzeczywistości, zanurzone w konkrecie-przekazu-informacji. Gdyby porównać kino do naczynia wypełnionego wodą - w drugim przypadku jest ono wypełnione po brzegi pysznym napojem, a w pierwszym zaledwie do połowy-czy seans się uda czy nie, zależy od Twojego wypełnienia drugiej połowy naczynia. Ja widocznie byłem w nie-nastroju i film mnie nie przekonał. Moje naczynie pozostało puste.

pozdrawiam.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones